Pewnego razu wykonywałem audyt SEO dla dobrze zorganizowanego sklepu internetowego. Jednak wystąpił pewien konflikt co do oceny zamawianych przez właściciela sklepu tzw. tekstów SEO od firmy zewnętrznej.

Zamawiane artykułu przeznaczone były na blog, którego zadaniem było generowanie ruchu z wyszukiwarek. Problem polegał na wyborze tematyki tekstów i ich zgodności z prezentowanymi w sklepie produktami.

Otóż oferta sklepu była dość zawężona a mianowicie chodziło o „wyciskarki do soków”. Spodziewać się można, że zamawiane teksty dotyczyły w mniejszym lub większym stopniu zdrowej żywności czy zdrowego trybu życia – nic bardziej mylnego. Zakres artykułów zaczynał się od tematów związanych z peelingami migdałowymi aż po zachwalanie przewagi stali kwasoodpornej nad zwykłą, nierdzewną. Dodatkowo, każdy artykuł dopalany był lekko z rotacyjnego SWLa.

Łatwo sobie wyobrazić, jak wyglądała lista słów kluczowych, za pomocą których osoby odwiedzające trafiały do sklepu (m.in. „beczki kwasoodporne”, „domowy peeling na twarz”, a nawet „konserwacja stali”).  A wszystko to dzięki źle dobranej tematyce tekstów SEO.

Po przesłaniu audytu sklepu, w którym zawarta była uwaga dotycząca braku trafności zamawianych tekstów, nazajutrz otrzymałem telefon od ich autora.

Okazało się, że wyboru tematyki artykułów dokonywał sam właściciel sklepu na zasadzie luźnych skojarzeń i nie były one z nikim konsultowane oraz nikt nie sprawdzał ich przydatności pod kątem marketingowym. Dodatkowo, wszystkie teksty składały się z 1800 – 2200 znaków z często powtarzającymi się słowami kluczowymi (i ich odmianami), lecz bez wykorzystania synonimów. Przyznam, że tekst był zrozumiały a przekazywane informacje przejrzyste, jednak ewidentnie artykuły były pisane z nastawieniem na wyszukiwarki.

Statystyki wejść na stronę

W czasie wykonywania audytu SEO procent wejść z tzw. „not provided” wynosił ~15%. Średnia dzienna liczba wejść wynosiła 537 unikalnych odwiedzających, z czego 424 (79%) wchodziło na stronę za pomocą artykułów znajdujących się na blogu.

Po przeanalizowaniu danych z Google Analytics i skorelowaniu ich z ówczesnym odpowiednikiem „Planera słów kluczowych”okazało się, że tylko 124 (23%) z nich posiada statystyki wyszukiwań. Natomiast po sprawdzeniu potencjalnego ruchu (SEO Traffic) w Market Samurai okazało się, że tylko 37 (7%) może wpłynąć na poziom konwersji w sklepie.

Statystyki wejść na stronę

Po prześledzeniu przepływu zachowań w Google Analytics zauważyłem, że tylko 0,4% (2 osoby) trafiających z wyszukiwarki na blog przegląda co najmniej jedną podstronę z produktami. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że szukając informacji na temat „stali kwasoodpornej” trafiliśmy do sklepu z „wyciskarkami do soków”, także wychodzimy z niego jak najszybciej.

Nasuwa się pytanie, czy warto w tym przypadku prowadzić blog w sklepie internetowym?! Oczywiście, że tak. Jednak zamawiając artykuły (cena 70 zł każdy), warto się zastanowić czy dobrze wybieramy ich tematykę. W przeciwnym razie może się okazać, że jedynie w naszym przekonaniu treści umieszczane na stronie mają jakiekolwiek zastosowanie marketingowe. Można to osiągnąć obserwując chociażby tabele zapytań w narzędziach dla webmasterów Google.

PS. Prezentowane powyżej dane pochodzą wyłącznie z wyszukiwań organicznych Google. Ponadto, zaskoczył mnie również fakty, że sklep internetowy był pozycjonowany przez firmę SEO, która nie dopatrzyła się problemów z umieszczanymi tekstami.