Tym razem o telemarketingu w połączeniu z marketingiem internetowym, a chodzi dokładanie „spam” dotyczący osób proponujących tzw. „przedłużenie” wpisu w serwisie, portalu czy innej formie katalogu.

„Nie lubię poniedziałków” to powinno być sloganem reklamowym tego rodzaju usług. Doświadczyłem tego osobiście a i osoby (z firm), z którymi współpracuję potwierdzają ten fakt, że tego dnia jest największe zatrzęsienie tego typu rozmów. Zaczyna się zazwyczaj od krótkiego i wielce niewyraźnego przedstawienia firmy i osoby dzwoniącej oraz upewnienia się, że jestem osobą decyzyjną (by nie marnować czasu na przypadkowe sekretarki). Następnie prawię zawszę, pada pytanie „czy chce Pan / Pani przedłużyć wpis w naszym serwisie”.

Co dowiadujemy się z tej rozmowy… Okazuje się, że minął roczny okres bezpłatnego umieszczenia wizytówki firmy i od dzisiaj już się nie wyświetla w ramach katalogu XXX. Możemy jednak to zmienić za co najmniej 250 zł, co starczy na kolejne 3 lata.

1. Pytanie: A kto je tam umieścił?
1. Odpowiedź: Nie wiem, pewnie Pan / Pani.

I nic więcej na ten temat się nie dowiemy, prócz kolejnego powtórzenia, że minął rok i wpis został usuniety z serwisu. W promocji, oprócz Google, będziemy dobrze widoczni w wyszukiwarce WP, Onet, Interia. Co więc robię w takim przypadku? Proszę o dokładne podanie domeny i sprawdzam w pierwszej kolejności w bazie who.is datę rejestracji domeny.

Sprawdzanie danych domeny

Dzięki temu dowiaduję się, że katalog, w którym pozornie znajdowała się internetowa wizytówka mojej firmy istnieje od 6 miesięcy (dziś jest 18.12.2013). Stąd moje kolejne pytanie do Pani ze słuchawki:

2. Pytanie: Jak to możliwe, że minął rok bezpłatnego umieszczenia wpisu, jeżeli domena została zarejestrowana 6 miesięcy temu?
2. Odpowiedź: (Zapewnienia, że był tam rok temu. Najwidoczniej Pani nie rozumie pojęcia rejestracja domeny.)

Rozmowa toczy się dalej , w międzyczasie sprawdzam archiwum wyszukiwarki. Po prostu wpisujemy w wyszukiwarkę nazwę firmy, pod jaką została ona wpisana do owego katalogu wraz z komentą site: lub inurl:.

"nazwa firmy site:domena katalogu" lub "nazwa firmy inurl:domena katalogu"

Oczywiście uzyskamy komunikat: Podana fraza – nazwa firmy site:domena katalogu – nie została odnaleziona. I w zasadzie czego można się spodzewać. Można również popróbować z adresem naszej witryny i innymi danymi, ale od razu uprzedzam, że to strata czasu.

Dalsza część rozmowy zachwala korzyści z obecności naszej firmy w katalogu. A więc, na pierwszy ogień idzie to, że będziemy na najwyższych pozycjach w Google na określone przez nas frazy. Jako przykład Pani podaje coś wyjątkowo mało konkurencyjnego i chyba nie wpisywanego przez internautów, gdyż planer słów kluczowych z AdWords nic nie pokazuje. Brnę dalej…

3. Pytanie: A co z frazą xxx, możecie wypozycjonować mój wpis na najwyższą pozycję? (pytanie podchwytliwe)
3. Odpowiedź: Oczywiście.
4. Pytanie: Ale przecież już tam jest. Jak chcecie przeskoczyć pierwsze miejsce?
4. Odpowiedź: … (cisza)

Ciągnę temat dalej i pytam, jak jest z gwarancją, że ktokolwiek wejdzie na wizytówkę mojej firmy w ich katalogu. Pani na to, że ich witryna (zaznaczę, że ogólnopolska) notuje 500 tyś. unikalnych wejść w miesiącu a w katalogu już znajduje się kilka tysięcy firm. Tu łatwo się domyślić, że te 0,5 mln wejść dotyczy również warsztatu p. Zdzisia z Piaseczna i salonu kosmetycznego p. Ani z Wólki Górnej, jak i tysięcy podobnych firm. Tylko, co oni mnie obchodzą.

5. Pytanie: A ile wejść z tego przypadnie na moją wizytówka, będę miał jakiś bieżący wgląd w statystyki?
5. Odpowiedź: Niestety nie mamy takiej możliwości, ale niedługo będzie.

Sprawdzam jak wygląda przykładowa wizytówka firmy w tym katalogu i co się okazuje… Typowy SEO Katalog. Natomiast odnośniki do stron firmowych są nofollow lub przez przekierowanie 302.

Zazwyczaj moja cierpliwość się już kończy i podsumowuję naszą rozmowę: Mam zapłacić (najmniej 250 zł, max. jaki usłyszałem to 2600 zł), za jakikolwiek brak gwarancji skuteczność. Cała ta kwota pójdzie na promocję aż w czterech wyszukiwarkach (Google, Onet, WP, Interia), gdzie w zasadzie jest to jedna i ta sama. Dodatkowo, pozycjonowany będzie wpis w waszym katalogu (wasza strona), a nie moja –  firmowa.

Cóż, kiedy rozniosło się, że katalogi stron już nie przedstawiają takiej wartości dla pozycjonera i spadła ilość chętnych do umieszczenia w nich wpisów, niektórzy ich właściciele postanowili poszukać innych sposobów na zarobek. Szkoda tylko, że pod pretekstem zdobycia pierwszej pozycji w Google, co raczej nie poprawi już i tak zszarganej opinii firm SEO.